Moim zdaniem największym darem Lawrence'a było poczucie bezmiaru otaczającego nas świata. Nie uznawał jakichkolwiek granic, ciasnego, działającego na nerwy towarzyskiego światka i nie zabiegał o sukces. A jednak uważaliśmy, że ten sukces osiągnęliśmy i mając bardzo mało pieniędzy czuliśmy się bardzo bogaci. Jeśli ktoś ma obraz Botticellego, a ja patrząc na to arcydzieło przeżywam więcej radości niż jego właściciel, obraz staje się bardziej moją niż jego własnością. Nie musimy koniecznie czegoś mieć, żeby stało się nasze. Nasz zachwyt znaczy więcej niż posiadanie. (...) Zawsze żyliśmy bardzo skromnie, Lawrence chodził własnymi drogami, a ja szłam za nim.
Przedmowa Friedy Lawrence [w:] D.H. Lawrence, Kochanek Lady Chatterley, Alma-Press, Warszawa 1987.
Muszę sobie to powtarzać, kiedy mi się jakieś obrzydliwie pragmatyczne myśli znów zaczną do głowy cisnąć. Sama przecież dobrze wiem, wbrew temu co mi wmawiają, że najważniejsze to robić to co przynosi radość, a przynajmniej starać się, nie poddawać się bez walki „bo na pewno się nie uda”. I nieważne luksusy, nieważna nawet biblioteka od sufitu do podłogi, ale żeby ktoś był obok, i nie pozwolił być nieszczęśliwym. To jest czuć się bezpiecznym.
D.H. Lawrence z żoną Friedą |