wtorek, 21 czerwca 2016

Słodko-słona krew, słodko-słony sok


W malinowym chruśniaku byłam wtedy sama. 
Zapodziana po głowę, przez długie godziny
Zrywałam przybyłe tej nocy maliny
Palce miałam na oślep skrwawione ich sokiem.

Zrywałam je, śpiewając żołnierskie piosenki. Zaszywałam się między gęstymi rzędami malinowego dobra i przyśpiewywałam sobie do rytmu pękatych czerwonych kul uderzających o dno puszki zawieszonej na szyi. Dawniej krzewy były schludne i równiutkie, potem, w epoce upadku, zagłuszyły je pokrzywy i inne chwasty, ale mimo to rosły dzielnie i wystawiały szkarłatne główki do słońca, i piękne było to ich wytrwałe przedzieranie się ku niebu. 

Sięgałam daleko w gąszcz jadowitych pnączy, czasem mnie poparzyły, czasem wbił mi się w rękę kolec dzikiej róży, czasem coś mnie ugryzło. Pokrzywy były jak strażnicy uzbrojeni w tysiące małych ostrzy piekących dotkliwie, ale nie dawałam się im, przydeptywałam je do ziemi, nie mogły mi już nic zrobić, gdy wiły się pod moimi stopami. Ja tymczasem porywałam wszystkie malinowe panienki, porywałam je przyśpiewując sobie „Rozkwitały pąki białych róż”, i sama byłam największą Malinową Panienką. Także w końcu porwaną mimo obwarowania nakazami przywiązania i lojalności.

Kończyłam podrapana i poplamiona malinowym sokiem, prawdziwa krew często mieszała się z tą owocową posoką, i zlizywałam ją z rąk, wciąż nie wiedząc, co jest co, słodko-słona krew, słodko-słony sok. Ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłam być podrapana, poplamiona, pogryziona przez mrówki, obolała od pokrzyw i kolców i nabrzmiała od słońca jak owoc.

A wszystkie zwierzęta były moimi przyjaciółmi. Nie byłam jak inne dziewczęta, które opędzają się od pszczół i trzmieli i z piskiem uciekają na widok pająka, lubiłam to miejsce także dlatego, że wszystko się tam ruszało, wystarczyło położyć się na trawie i już rozpoczynało się owadzie oblężenie, ale ja nie byłam niezdobytą twierdzą. Pozwalałam im wspinać się na mnie, poddawałam się z przyjemnością delikatnym pieszczotom owadzich nóżek.

W malinowym chruśniaku... już nie będę sama.