Winterberg wspiął się na palce, przytrzymując się poręczy, spoglądał na Dunaj. W czarną głębię pod nami.
Jaroslav Rudiš, Ostatnia podróż Winterberga, przeł. Małgorzata Gralińska
Winterberg wspiął się na palce, przytrzymując się poręczy, spoglądał na Dunaj. W czarną głębię pod nami.
Jaroslav Rudiš, Ostatnia podróż Winterberga, przeł. Małgorzata Gralińska
Patrzysz w karty i myślisz, nie jak odmienić zaprojektowany los, bo nie wierzysz, że to możliwe, zastanawiasz się raczej, w którym momencie to się stanie. W którym momencie ty, przewodniczka swojego życia, zboczysz z właściwego szlaku. A potem nieświadoma błędu powędrujesz dalej i dalej, i dalej, będziesz brnąć, wspinać się albo schodzić w dół, stając się kimś innym. Kobietą obcą dla samej siebie, kobietą nie na miejscu, kobietą umartwioną. A gdyby dało się uchwycić ten moment, czy miałabyś odwagę zawrócić?
Zaczynam wierzyć w Czechy Mariusza Szczygła. Pierwszego dnia po przyjeździe do Pragi poszłam z Larym na burgera, a w prezencie dostałam kawę i darmowe frytki. Kierowcy autobusów czekają, aż podejdę, i otwierają dla mnie drzwi. I wszyscy są mili, wszyscy się uśmiechają, wszyscy rozumieją moją koślawą czeszczyznę. Centrum trochę wzmaga nerwowość, ale na Bubenču jest tak zielono, spokojnie i cicho, a Stromovka – taka ogromna. Jak zielono-niebieska wyspa, na którą można wejść i zapomnieć o świecie na zewnątrz.
Mimo to jakoś nie jest mi dobrze ze sobą samą. Sprawdza się to, o czym czasem czytam – że od siebie nie uciekniesz. Dużo myślę o Mamie. Marzę o powrocie, chociaż wiem, że to powrót niemożliwy – bo nie tylko w przestrzeni, ale i czasie. Stoję w pewnym pokoju 600 km stąd, przede mną otwarte drzwi balkonowe, za nimi słońce, czerwone kule pelargonii, schnące na sznurze pranie. Dom. Nie ma go.
Cytat: Dominika Horodecka, Wdech i wydech, wyd. Warstwy, Wrocław 2020.
Foto: Bananayota / pixabay.com
Wczoraj na ulicy, spacerując z Larym, zobaczyłam mamę z córką, może czteroletnią. Przytulały się mocno, na misia. W końcu przestały, ale wtedy ta malutka powiedziała: „Jeszcze za mało!” i przytulały się dalej.
Przypomniało mi się to dziś, kiedy przeczytałam w czasopiśmie tekst o przytulaniu za pieniądze. Zasmucił mnie. Nie sądziłam, że ludzie są już aż tak samotni i aż tak tego potrzebują.
Rano nawet mój piesek zaliczył odrzucenie. Ładna suczka siedziała obok pani, jedzącej śniadanie przy stoliku. Podszedł do suczki, obwąchiwał ją przez dłuższą chwilę, czule, po pyszczku, po uszkach. Radośnie wokół niej ogonkował. W końcu szczeknął, coś jej powiedział. A ona nic. Patrzyła tylko przed siebie, nie zwracając uwagi.
Mam się do kogo przytulać. Od dziś będę robić to częściej.
Fot. AnnieSpratt / pixabay.com
A nosek wzruszająco oblepiony zaschniętą ziemią. W nocy znów gdzieś kopał. |