Wszystko jakoś łączy się ze sobą. Wszystko jest na swoim miejscu.
Dziś rano na porannym spacerze minęła mnie ubrana barwnie dziewczyna z tablicą „Jesteś super”. Spuściłam wzrok, schowałam się w sobie, myślałam, że to jakiś happening, którego częścią nie chciałam być. Ale przechodząc obok mnie, po prostu powtórzyła do mnie na głos to, co miała na tablicy: „Jesteś super”.
„Jesteś super, jesteś super, jesteś super”, powtarzał kilkanaście godzin później na ekranie kina Brendan Fraser w roli monstrualnie otyłego Charliego w filmie Wieloryb Darrena Aronofsky'ego. Mówił do swojej filmowej córki, tak wściekłej na świat, że chciała sprawiać tylko, by i inni cierpieli – ale wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyniła dobro.
Bo może zła rzeczywiście nie ma. Może jest tylko dobro, które gdzieś się pogubiło, do którego klucz zaginął lub wpadł pod lodówkę. Może możemy sobie pozwolić, by uwierzyć w tę szaloną, szaloną myśl – że z natury jesteśmy dobrzy.
Cały Wieloryb jest o docieraniu do tego sedna. O zrzucaniu z siebie ludzkich oczekiwań, przyziemnych problemów, brudu, ciała, tego wszystkiego, za czym chowamy się prawdziwi my, z całym naszym bólem. Dlatego po dwóch godzinach w ciemnym, zatęchłym wnętrzu mieszkania Charliego w ostatniej scenie pojawia się oślepiająco biały ekran. Wiem, że to po to, żebym zobaczyła samą siebie nagle w jasnej sali, zapłakaną, zawstydzoną tych emocji – ale te emocje to ja. „Ten esej to ty” – powtarza córce Charlie, i jej tamy też w końcu puszczają.
„Rodzimy się pośród kału i moczu”, jak pisał św. Augustyn, a jednak jesteśmy wspaniali i jesteśmy tu – pisał pan Hrabal w swoim najwspanialej dzikim, najbardziej nieposkromionym i prawdziwym tekście, w tekście-tajfunie, w tekście-wulkanie, Wademekum bawidulskiego praktykanta.
Jesteśmy super. Wszystko jest na swoim miejscu.
Fot. Monolith / materiały promocyjne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz