A nosek wzruszająco oblepiony zaschniętą ziemią. W nocy znów gdzieś kopał. |
Poranek wielkanocny nie taki jak dawniej. Zimno, pusto.
Za to niebo było jak namalowane pastelami, ptaki śpiewały jak w rajskim ogrodzie, a pan ochroniarz w instytucie szkła puścił sobie głośno muzykę i tańczył, może sądząc, że o tak wczesnej porze w świąteczny poranek nikt go nie zobaczy.
Po torach mknęły puste pociągi. Od czasu do czasu gruchanie gołębi. Z drzewa spadły w locie dwa małe ptaszki i biły się, bawiły albo na swój ptasi sposób radośnie przytulały. Stanęliśmy z Larym i przyglądaliśmy się im. W domu upieczone nocą (po dwóch szklankach prosecco) babeczki i czekoladowy mazureczek.
Może po prostu potrzebujemy jakieś nowej formy świątecznej radości.