piątek, 26 maja 2023

Wściekłość i wrzask

Dzień Matki.

Dzień, gdy powinnam myśleć o Mamie, wspominać, tęsknić. A zamiast tego – kolejny dzień, gdy mam w głowie ten straszny wrzask.

Czy Ty, Mamo, też to przeżywałaś? Chciałaś gryźć, kopać, rzucać talerzami? Czułaś się czasem jak w potrzasku? Myślałaś, że wszystko miało być jakoś inaczej?

Czy Ty, Mamo Mamy, też to przeżywałaś? Krzyczałaś bezgłośnie tak jak ja? Może właśnie dlatego – Ty, taka silna, taka pragmatyczna, taka nieustraszona – rozpłakałaś się kiedyś w rozmowie ze mną jak mała dziewczynka, wspominając tę sprawę sprzed trzydziestu czy czterdziestu lat, niesłuszne oskarżenia, przykrości, podejrzenia?

Tyle wieków trenowania nas w zaciskaniu zębów. Tyle lat ćwiczenia w bezgłośnym krzyku. Tyle lat tłamszenia w sobie tych wszystkich złych emocji, żalu, frustracji, smutku. Może ten rak, który Was obydwie zjadł, wyrósł na czarnej kuli złości?

„Nie chcę się z tobą kolejny dzień kłócić o pierdoły. Nie, nie będę cicho, cały dzień nic nie mówiłam, więc teraz wreszcie muszę” – krzyczała dziś na ulicy jakaś dziewczyna do chłopaka, z którym szła za rękę. I w myślach mówiłam nie do niej, a do niego: pozwól jej powiedzieć to, co czuje. Niech krzyczy.

Może tego trzeba życzyć wszystkim mamom: by potrafiły krzyczeć. I uczyły tego swoje córki. A synów – tego, żeby wreszcie posłuchali.

To nie jest dzień słoneczny. Ale musiał się tu znaleźć.

Fot. PublicCo / pixabay.com

piątek, 12 maja 2023

Wiek na twarzy i na ciele


„Masz taką poważną twarz, chociaż ciągle się uśmiechasz. Widać, że dużo przeszłaś“.

Czuję się jak zepsuta zabawka. Pusta w środku, nie potrafi już powiedzieć ani zrobić nic ciekawego ani inspirującego, może się tylko rozpaczliwie uśmiechać i całować, by trochę mniej bolało.

Znowu w Pradze, więc wystawiam swoją poważną twarz do słońca, wyławiam detale i serduszkuję, piję piwo, tulę się, chłonę ludzkie ciepło, słucham rozmów o literaturze, głaszczę obce psy. Udaję, że jestem pełna energii i życia, ale gdy zostaję sama, uśmiech puszcza i wszystko ciągnie mnie w dół. Monstrualne zmęczenie.

Na targach kupiłam sobie dwie książki. Tomik wierszy napisany po śmierci żony i częściowo autobiograficzną powieść o mijającej kobiecej młodości.

Po powrocie do hostelu pomyślałam: „Muszę zadzwonić do mamy“. Jak mogłam nagle zapomnieć, że od dwóch lat jej nie ma?

Cieszę się, że tu jestem. Ale też chcę się już znów wtulić w swojego staruszka, który ma w sobie więcej życia niż ja, poczuć zapach psa, najpiękniejszy na świecie, gładzić ciepłą sierściastość, która jak tratwa utrzymuje mnie na powierzchni. Albo żeby to wszystko się po prostu jakoś skończyło.

Fot. dropolto / pixabay.com