niedziela, 29 lipca 2018

Prędkość, uśmiech, powietrze!

– Ben – powiedziała matka. – Nie powinieneś palić. Wykończysz się.
– I tak nieźle sobie pożyłem.
– Co to za życie? – powiedział ojciec. – Nic tylko kłamstwa, chlanie, wyłudzanie, kurwy i picie. Nie przepracowałeś ani jednego dnia! A teraz umierasz, chociaż masz dopiero dwadzieścia cztery lata!
– Ja tam nie żałuję – rzekł stryj. Głęboko się zaciągnął camelem i wypuścił dym.
– Chodźmy stąd – powiedział ojciec. – Ten facet zwariował! [1]
W jednej chwili wszystko się zmieniło. Zrozumiałam, że to nie jest życie „nie dla mnie”. Czytałam o takich ludziach, uwielbiałam ich, podziwiałam ich, chciałam być jak oni, ale mówiłam sobie, że nie mam odwagi, że muszę zostać przy swojej szarej codzienności. Ale to przecież nieprawda. Mogę być wujkiem Benem, który popala papieroski na łożu śmierci i niczego nie żałuje, mogę być ciotką Mii z La La Landu, która wskakuje boso do Sekwany, mogę być stryjem Pepinem, który żyje z dnia na dzień i „ma w sobie jakąś wielką radość, która przypomina szaleństwo” [2]. Mogę wyjechać, mogę podróżować, wsiąść w samolot gdziekolwiek, mogę być kotem, panterą i lwicą, mogę wszystko! 

Czego wcześniej tak się bałam? Czemu chciałam pochować się żywcem? U progu trzydziestki czuję się znowu jak osiemnastka, jak gdybym urodziła się raz jeszcze. Coś się wydarzyło, wyczekane, wymodlone. Prędkość, uśmiech, słowa, których nigdy bym się nie spodziewała, i z którymi czuję się, jakby piękny motyl przycupnął mi na ramieniu, a teraz boję się poruszyć, żeby nie uciekł, więc stąpam na paluszkach, mówię szeptem, ostrożnie.

Nie wiem, co będzie, ale rzeczywiście tak jest chyba lepiej, nie planować, poczekać i zobaczyć, co się wydarzy. Więc czekam.

Cytaty:
[1] Charles Bukowski, Z szynką raz!, przeł. Michał Kłobukowski, wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2015.
[2] Bohumil Hrabal, Taka piękna żałoba, przeł. Andrzej Czcibor-Piotrowski, wyd. Świat Literacki, Izabelin 1997.

2 komentarze:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=BAPTKwucpwk ;)

    Mnie trzydzieste urodziny specjalnie nie obeszły. Ot, kolejny rok minął... Kryzys miałem, jak skończyłem dwadzieścia, z czego wszyscy się śmieją, bo myślą, że żartuję, tak jakby ten przełom nijak nie mógł się z kryzysem wiązać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mailu nie krzyczało, a wpadam na tego bloga raz na ruski rok, więc wybacz, że dopiero odpisuję ;). To dobrze, że trzydziestka bezboleśnie. Ja wciąż czuję zmianę na lepsze, paradoksalnie zeszło ze mnie jakoś powietrze że coś „muszę”, że nie zdążę, nie mam już spiny żeby coś osiągnąć, wolę się cieszyć tym co jest. A swojej dwudziestki nie wspominam jako kryzysowej, chyba byłam zbyt podekscytowana życiem wreszcie w wielkim mieście z dala od rodziców, ale nie dziwię Ci się – koniec nastoletniości to też jest jednak ważny próg.

      Usuń