Dzień Matki.
Dzień, gdy powinnam myśleć o Mamie, wspominać, tęsknić. A zamiast tego – kolejny dzień, gdy mam w głowie ten straszny wrzask.
Czy Ty, Mamo, też to przeżywałaś? Chciałaś gryźć, kopać, rzucać talerzami? Czułaś się czasem jak w potrzasku? Myślałaś, że wszystko miało być jakoś inaczej?
Czy Ty, Mamo Mamy, też to przeżywałaś? Krzyczałaś bezgłośnie tak jak ja? Może właśnie dlatego – Ty, taka silna, taka pragmatyczna, taka nieustraszona – rozpłakałaś się kiedyś w rozmowie ze mną jak mała dziewczynka, wspominając tę sprawę sprzed trzydziestu czy czterdziestu lat, niesłuszne oskarżenia, przykrości, podejrzenia?
Tyle wieków trenowania nas w zaciskaniu zębów. Tyle lat ćwiczenia w bezgłośnym krzyku. Tyle lat tłamszenia w sobie tych wszystkich złych emocji, żalu, frustracji, smutku. Może ten rak, który Was obydwie zjadł, wyrósł na czarnej kuli złości?
„Nie chcę się z tobą kolejny dzień kłócić o pierdoły. Nie, nie będę cicho, cały dzień nic nie mówiłam, więc teraz wreszcie muszę” – krzyczała dziś na ulicy jakaś dziewczyna do chłopaka, z którym szła za rękę. I w myślach mówiłam nie do niej, a do niego: pozwól jej powiedzieć to, co czuje. Niech krzyczy.
Może tego trzeba życzyć wszystkim mamom: by potrafiły krzyczeć. I uczyły tego swoje córki. A synów – tego, żeby wreszcie posłuchali.
To nie jest dzień słoneczny. Ale musiał się tu znaleźć.
Fot. PublicCo / pixabay.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz