A więc... Świat zawalił się zeszłego lata. A kiedy się walił, czytałam Faulknera.
Czasem
wydaje mi się, że bez sztucznego podtrzymywania nastroju nie przetrwam
tego roku. Śledzę poczynania nastoletniego synka radcy Heumanna. Ten od
chłodu i nieustępliwości ojca odgradza się murem silnych proszków, które
zostały po mamie. Łyka i przestaje mu zależeć, kontury przedmiotów
rozmywają się, wszystko staje się miękkie i ciepłe, świat widziany jak
przez mgłę. Jakie byłoby to piękne! Prawie tak, jak makowe pole z
opowieści jego przyjaciela, makowe pole rozpalane czerwienią
zachodzącego słońca, jedyna rzecz która utrzymywała przy życiu pewnego
nieszczęśliwego człowieka. A gdzie moje makowe pole? Wiem na pewno, że
nie znajdę go nigdzie daleko w świecie, na próżno wszelkie podróże.
Raczej jest gdzieś w przeszłości, a więc tam gdzie już się nie dostanę.
Źródło ilustracji: www.sxc.hu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz