piątek, 28 lipca 2023

Malina z porto

Wieczorem pierwszego dnia mojego nowego życia starszy pan na ulicy uchylił kapelusza, uśmiechnął się szeroko i życzył mi wszystkiego dobrego. A później, jak nastoletni łobuz, zerwał kwiatek z miejskiego klombu i wręczył mi w prezencie.

Moja ulubiona lodziarnia była jeszcze otwarta, więc poprosiłam o porcję sorbetu malina z porto. W dzień, gdy poczułam się tak lekko, nic ciężkiego i mlecznego nie wchodziło w grę, a porto znów kojarzy się dobrze i już nie smakuje rozczarowaniem.

I tylko jerzyków brakowało mi do pełni szczęścia. Czy zdążyły już odlecieć?

czwartek, 20 lipca 2023

Bruno Schulz w spożywczaku


Stałam przy stoisku z gazetami w moim osiedlowym Społem. Chciałam sprawdzić, czy ten numer „Twojego Stylu” to na pewno ten, w którym redaktor Makselon opowiada o języku inkluzywnym.

Z prawej strony przycisnęła się do mnie agresywnie starsza pani, by ściągnąć ze stojaka „Chwilę dla ciebie”. Dzień jak co dzień.

Kiedy więc kilka sekund później usłyszałam „Przepraszam”, podskoczyłam spłoszona. Że już, już sobie stąd idę. Ale tym razem to była młoda dziewczyna, od której usłyszałam: „Chciałam tylko powiedzieć, że ma pani super torbę”. Na torbie był Bruno Schulz.

Takie piękne zderzenie światów.

wtorek, 11 lipca 2023

Przyjaciel, nie maskotka


„Ja to bym miała innego psa. Tu na osiedlu mają takiego malutkiego, ładnego, jak maskotka. No, ale pewnie już się do tego przyzwyczaiłaś” – usłyszałam dzisiaj znowu od sąsiadki.

Wiem, że nie chciała źle. Ale nie mogę się pozbyć smutku. Że żyjemy w świecie, w którym zwierzęta są przedmiotem. Elementem wystroju. Ładnym gadżetem. Skrojonym na miarę. W świecie, w którym to one są dla nas, nie my dla nich.

Nie chciałam maskotki. Chciałam przyjaciela. Kogoś, kto ma swoją historię. I komu mogę pomóc, stając się częścią tej historii. Kogoś, kto nada temu wszystkiemu sens. Nie byłam tu na próżno, pomogłam choć jednej smutnej istocie, która mnie potrzebowała.

Pepinek ma siwą mordkę i blizny na sercu. Widać po nim, że był samotny i głodny. W spojrzeniu ma smutek i strach, nawet teraz. Jest taki jak ja. Ratujemy się nawzajem, każdego dnia.

Jest najpiękniejszym psem na świecie. Najpiękniej śpi, najpiękniej się cieszy, najpiękniej tańczy i śpiewa, domagając się spaceru. Najpiękniej pachnie.

Marzę o świecie, w którym wszyscy rozumieliby, że zwierzęta są lepsze od nas – i to my powinniśmy służyć im, nie one nam.
Mam sukę Senę, ale nie jestem jej właścicielem. Brzydziłbym się takim układem. Bardziej to ja należę do niej niż ona do mnie.
Bogdan Frymorgen, Sena, Kraków – Budapeszt  Syrakuzy 2022 

środa, 14 czerwca 2023

Mewy nad nocną Pizą

Centrum Pizy od pierwszej chwili uderzyło mnie zapachem. Cudownym, roślinnym, kwiatowym. Dałam się prowadzić tym wąskim, barwnym uliczkom pełnym kwiecistych woni jak odurzona.

Drugi zachwyt – widok z okna hotelowego pokoju. Taki, o którym mówi się, że „dech w piersi zapiera”, na katedrę i na wieżę. Krzywą, bardzo krzywą – jak bardzo, widać dopiero na żywo. Czy kiedyś nie runie?

I trzeci zachwyt, największy – mewy nocą. Ciągną w stronę kompleksu wieży, czasem krzyczą i ich krzyk niesie się wśród sennej ciszy, i wstaję wtedy od biurka albo z łóżka, podchodzę do okna, patrzę jak lecą. Unoszą się nad kopułą katedry, krążą wokół niej. Magiczny widok, jak ze snu. Wczoraj tańczyły bliżej, pod moim oknem, jakby specjalnie dla mnie.

Wśród tego całego piękna grzebię znów głęboko w myślach i wspomnieniach. Jestem tu sama, mam czas i przestrzeń. I dogrzebuję się do rzeczy, których może wolałabym nie wiedzieć. Że ta wyciągnięta ręka, która miała pogłaskać mnie po ramieniu, ale nie dosięgła – a może się zawahała – jednak nie daje mi spokoju. Że może tego potrzebuję bardziej, niż sądziłam. 

Ale to ostatni moment, by zbudować coś, co nie rozpadnie się jak domek z kart. Lądować – czy jednak dalej tańczyć jak mewa wśród nocy, wznosić się i opadać, gonić za tym co piękne, ale ulotne?

Fot. riccardolucchi_photo / pixabay.com

piątek, 26 maja 2023

Wściekłość i wrzask

Dzień Matki.

Dzień, gdy powinnam myśleć o Mamie, wspominać, tęsknić. A zamiast tego – kolejny dzień, gdy mam w głowie ten straszny wrzask.

Czy Ty, Mamo, też to przeżywałaś? Chciałaś gryźć, kopać, rzucać talerzami? Czułaś się czasem jak w potrzasku? Myślałaś, że wszystko miało być jakoś inaczej?

Czy Ty, Mamo Mamy, też to przeżywałaś? Krzyczałaś bezgłośnie tak jak ja? Może właśnie dlatego – Ty, taka silna, taka pragmatyczna, taka nieustraszona – rozpłakałaś się kiedyś w rozmowie ze mną jak mała dziewczynka, wspominając tę sprawę sprzed trzydziestu czy czterdziestu lat, niesłuszne oskarżenia, przykrości, podejrzenia?

Tyle wieków trenowania nas w zaciskaniu zębów. Tyle lat ćwiczenia w bezgłośnym krzyku. Tyle lat tłamszenia w sobie tych wszystkich złych emocji, żalu, frustracji, smutku. Może ten rak, który Was obydwie zjadł, wyrósł na czarnej kuli złości?

„Nie chcę się z tobą kolejny dzień kłócić o pierdoły. Nie, nie będę cicho, cały dzień nic nie mówiłam, więc teraz wreszcie muszę” – krzyczała dziś na ulicy jakaś dziewczyna do chłopaka, z którym szła za rękę. I w myślach mówiłam nie do niej, a do niego: pozwól jej powiedzieć to, co czuje. Niech krzyczy.

Może tego trzeba życzyć wszystkim mamom: by potrafiły krzyczeć. I uczyły tego swoje córki. A synów – tego, żeby wreszcie posłuchali.

To nie jest dzień słoneczny. Ale musiał się tu znaleźć.

Fot. PublicCo / pixabay.com

piątek, 12 maja 2023

Wiek na twarzy i na ciele


„Masz taką poważną twarz, chociaż ciągle się uśmiechasz. Widać, że dużo przeszłaś“.

Czuję się jak zepsuta zabawka. Pusta w środku, nie potrafi już powiedzieć ani zrobić nic ciekawego ani inspirującego, może się tylko rozpaczliwie uśmiechać i całować, by trochę mniej bolało.

Znowu w Pradze, więc wystawiam swoją poważną twarz do słońca, wyławiam detale i serduszkuję, piję piwo, tulę się, chłonę ludzkie ciepło, słucham rozmów o literaturze, głaszczę obce psy. Udaję, że jestem pełna energii i życia, ale gdy zostaję sama, uśmiech puszcza i wszystko ciągnie mnie w dół. Monstrualne zmęczenie.

Na targach kupiłam sobie dwie książki. Tomik wierszy napisany po śmierci żony i częściowo autobiograficzną powieść o mijającej kobiecej młodości.

Po powrocie do hostelu pomyślałam: „Muszę zadzwonić do mamy“. Jak mogłam nagle zapomnieć, że od dwóch lat jej nie ma?

Cieszę się, że tu jestem. Ale też chcę się już znów wtulić w swojego staruszka, który ma w sobie więcej życia niż ja, poczuć zapach psa, najpiękniejszy na świecie, gładzić ciepłą sierściastość, która jak tratwa utrzymuje mnie na powierzchni. Albo żeby to wszystko się po prostu jakoś skończyło.

Fot. dropolto / pixabay.com

piątek, 3 marca 2023

Ciemne miejsce

W jadalni hotelu, w którym zwykle śpię w Ostrawie, na ścianie wisi pewien obraz. Obraz, który mocno działa mi na wyobraźnię. Dziś przyjrzałam się mu znowu.

Miasto w zimowy wieczór, nad nim niebo, ciemne, lecz jasne od śnieżnych chmur, cicha ulica, przy której stoi dorożka, a środkiem idzie kobieta z dzieckiem, obydwoje opatuleni. W tle, nieco po lewej, duży budynek, na parterze ciepłe światło sklepowej witryny. Piętro wyżej całkiem z lewej, częściowo zasłonięte przez nagie i ciemne o tej porze roku gałęzie drzewa, inne okno, też rozświetlone. Przy ulicy, po prawej stronie, płonie też latarnia, jak gwiazda. 

Bezpośrednio nad witryną jednak, a zarazem w samym centrum całego obrazu, jest okno ciemne i martwe. Ostatnio nie zwróciło mojej uwagi, dziś jednak nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jakby mówiło coś ważnego i bardzo niepokojącego. Choćby wokół ciebie tliło się życie, choćby wszystko wydawało się w porządku, wewnątrz masz zawsze jakieś ciemne miejsce. Pustkę.

Może rozszerza się jak czarna dziura. Moje, po dzisiejszej dyskusji na festiwalu książkowym poświęconej wojnie w Ukrainie, na pewno trochę się rozszerzyło. Najazd barbarzyńców, broń jądrowa, apokalipsa. Nadzieja? Jaka nadzieja? Nie ma żadnej nadziei. Słuchałam – i ciemne miejsce we mnie rosło. 

Zasypuję, zasypuję je znów, książkami, słodyczami, kawą, różnymi formami rozkoszy, próbuję uciec. Nie udaje się jednak. Otwieram oczy i dalej jestem, na świecie, który się kończy, zupełnie sama.

Fot. StockSnap / pixabay.com