Z rozciętego brzucha wystawały jej płuca i wątroba, jak chusteczka z kieszonki żurnalowego eleganta. (...) Jak ze ściennego zegara wyjąłem ten piękny mięsisty mechanizm owczych wnętrzności, położyłem na stole podroby, kryza krtani skrzyła się jak chalcedonowe pierścienie, wątroba w cudownym fioletowym kolorze kardynalskiego kapelusza poddawała się pod palcami, płuca w świetle jarzeniówek zaróżowiły się jak zwiastujące deszcz baranki po zachodzie słońca, na lekko zamarzniętym łoju tworzyły się prześliczne białe chmurki płynące po niebiosach stołu oraz chmurki na zimowym niebie, chmury pełne śnieżyc i pluchy, na tym łoju zmierzwionym jak łąka w kretowiskach, jak pełny załamań i wcięć ludzki mózg... „Jutro zrobimy z tego gulasz na dziko, dodamy ozorek...”, powiedziałem, odcinając głowę z niebieskimi oczyma i wyciekłą z nozdrzy galaretą piękną jak Gele Royal...
Bohumil Hrabal, Święto przebiśniegu, wyd. Świat Literacki, Warszawa 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz