środa, 14 czerwca 2023

Mewy nad nocną Pizą

Centrum Pizy od pierwszej chwili uderzyło mnie zapachem. Cudownym, roślinnym, kwiatowym. Dałam się prowadzić tym wąskim, barwnym uliczkom pełnym kwiecistych woni jak odurzona.

Drugi zachwyt – widok z okna hotelowego pokoju. Taki, o którym mówi się, że „dech w piersi zapiera”, na katedrę i na wieżę. Krzywą, bardzo krzywą – jak bardzo, widać dopiero na żywo. Czy kiedyś nie runie?

I trzeci zachwyt, największy – mewy nocą. Ciągną w stronę kompleksu wieży, czasem krzyczą i ich krzyk niesie się wśród sennej ciszy, i wstaję wtedy od biurka albo z łóżka, podchodzę do okna, patrzę jak lecą. Unoszą się nad kopułą katedry, krążą wokół niej. Magiczny widok, jak ze snu. Wczoraj tańczyły bliżej, pod moim oknem, jakby specjalnie dla mnie.

Wśród tego całego piękna grzebię znów głęboko w myślach i wspomnieniach. Jestem tu sama, mam czas i przestrzeń. I dogrzebuję się do rzeczy, których może wolałabym nie wiedzieć. Że ta wyciągnięta ręka, która miała pogłaskać mnie po ramieniu, ale nie dosięgła – a może się zawahała – jednak nie daje mi spokoju. Że może tego potrzebuję bardziej, niż sądziłam. 

Ale to ostatni moment, by zbudować coś, co nie rozpadnie się jak domek z kart. Lądować – czy jednak dalej tańczyć jak mewa wśród nocy, wznosić się i opadać, gonić za tym co piękne, ale ulotne?

Fot. riccardolucchi_photo / pixabay.com