środa, 27 września 2023

Nie ma innej straty

Co ty wiesz o żałobie?, zawołał. Nic nie wiesz. Nie ma żadnej innej straty. Rozumiesz? Świat to popiół. Popiół. Bo cierpiała. Bo najmniejsza zniewaga. Najmniejsze upokorzenie. Rozumiesz? Bo umarła w samotności. Ona. Nie ma innej straty. Rozumiesz? Żadnej innej straty. Żadnej.

Cormac McCarthy, Pasażer, przeł. Robert Sudół, Kraków 2023

Dziwne, dziwne dni. Dni rozpaczliwego ratowania jednego istnienia przed odejściem. 

Chyba się udało, przynajmniej na jakiś czas. Jest, już stoi o własnych siłach, już nie przelewa mi się przez ręce, już nie płacze, znów je i nawet zaczął na nowo machać ogonkiem. Udręczona bezradnością zapukałam do innych drzwi, poprosiłam o pomoc gdzie indziej, i tam znaleźli magiczną pigułkę, która pomogła. Ukradłam dla nas jeszcze kilka tygodni, miesięcy, może lat – jeśli dobrze pójdzie.

Drugiej istoty nie potrafię uratować. Nic już nie zależy ode mnie. Uciekłam kiedyś, gdy jeszcze próbowałam, ale pogrążałam się tylko wraz z nim w ciemności, coraz bardziej. Uciekłam, żeby ratować siebie. Uciekłam od tego mroku, który zamienił się w szarą zrakowaciałą kulę w jego brzuchu. Uciekłam. A teraz nic już nie mogę zrobić.

Fot. TanteTati / pixabay.com

sobota, 9 września 2023

wtorek, 5 września 2023

Wierzyć, że jest coś oprócz śmierci

Znów wewnętrznie jestem w ciemnym miejscu. Przyszła wiadomość, na którą nie byłam gotowa. Wszystko się zmieniło. Więc chwytam się tych drobin piękna na zewnątrz. I są, na szczęście, są.

Dzień zaczął się niefortunnie – od dwóch biletów sprzedanych na jedno miejsce w pociągu i wrogości pasażerki, która ze swoją rodziną zaanektowała cały przedział i dla której stałam się natrętnym intruzem. Uciekłam, ruszyłam na bezmiejscówkową tułaczkę po pociągu, przetrwałam jakoś te półtorej godziny.

Kiedy jednak wysiadłam, stało się, jakby wszechświat chciał zrekompensować mi tę poranną przykrość – słońce w Krakowie świeciło mocno i wszyscy (ludzie na uczelni, pani w knajpce, do której wpadłam na obiad, pani w Lajkoniku, dokąd zawędrowałam po kawę) szeroko się do mnie uśmiechali. 

W ręce wpadały mi same piękne i tanie książki, cudowna wielka torba z napisem „Cześć” pojawiła się dokładnie wtedy, gdy jej potrzebowałam – gdy już tego całego książkowego dobra nie mogłam unieść. Piesek na zdjęciach ze spaceru od petsitterki radośnie tarzał się w trawie. 

Podróż powrotna przebiegła bez komplikacji. Rzeszów był złocisty i miodowy. Pepinek przywitał mnie, merdając swoim kikutem ogonka. Potem trochę czytałam, a przy lekturze trochę płakałam, ale dobrymi łzami. Zmierzch przyszedł cicho i miękko jak kot. Dziś wyjątkowo nie słucham Cheta Bakera. Ale sezon na niego już się zaczął. Wcześniej niż zwykle.

Ratuję się, czym mogę.

właśnie to pomaga wierzyć
ze jest cos oprócz śmierci:
ktoś w samochodzie jadącym zbyt wąską ulicą
kto zjeżdża na bok, żebyś mógł przejechać

Charles Bukowski, wiersz dla pucybuta (przeł. Michał Kłobukowski)


(„Umrę w samotności”, powiedział kiedyś. Nie może mi to wyjść z głowy).

Fot. tsg1 / pixabay.com