poniedziałek, 7 lutego 2022

Koraliki, szaleńcy i świetliste węże


Dopiero dziś dotarło do mnie, że to już. Czas pożegnania. Przechodząc dziś przez plac Wacława uświadomiłam sobie, że za pięć dni już mnie tu nie będzie, a Praga znów przestanie być moją Pragą. Może więc warto o niej choć krótko opowiedzieć? Zatrzymać w kilku obrazkach, zapamiętać?

Moja Praga jest najpiękniejsza o zmierzchu. Na Petřínie zapalają wtedy latarnie i wygląda jak dama z koralikami we włosach. Na Cmentarzu Wyszehradzkim robi się cicho i złociście, a wzdłuż Wełtawy suną tramwaje i pociągi, jak świetliste węże. Moja Praga jest pełna smíchovskich świętych szaleńców, którzy „szukają właściwej drogi”, a tramwaje jeżdżą tylko dla nich, i pełna wydr, które jedzą ludziom z ręki i wcale się nie boją. Mosty są tu szerokie, masywne, kawiarnie mają wielkie okna i wszędzie pełno zakamarków, w których można się zgubić. Moja Praga pachnie grzańcem i bożonarodzeniowymi choinkami. Jest wietrzna i jasna lub cicha i niebieska, czasami zamyślona i mglista, i zawsze pełna łabędzi. Jest jesienna (trochę za krótko) i zimowa (trochę za długo). 

Będę za nią tęsknić. Tym bardziej, że wraz z nią zostawiam za sobą coś więcej niż pięć miesięcy życia. Ale może będzie jeszcze inna, kiedyś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz